Kiedy 2 czerwca 2024 r. Mbaye N’Diaye pakował piłkę do siatki Pawła Lenarcika w doliczonym czasie gry barażu o awans do Ekstraklasy, skazując Arkę na kolejny rok pierwszoligowych katuszy, w Gdyni nastąpił szok. Dokonała się suma wszystkich strachów żółto-niebieskich z poprzednich tygodni. Na stadionie zapanowała atmosfera niedowierzania, niemej martwoty, próby zadania przez usta pozbawione głosu pytania ,,dlaczego?”. Twarz Senegalczyka odwiedzała gdyńskich kibiców jeszcze długo później w koszmarach sennych. Ten czyściec trwał rok. Wystarczy. Żółto-niebieski walec pod wodzą Dawida Szwargi wjechał do Ekstraklasy, nie znając kompromisów. Klub konsekwentnie i regularnie rozwija się na wielu polach. W Gdyni nastały dobre czasy dla kibiców. Metaforyczne egzorcyzmy zostały odprawione, demony odgonione, Mbaye N’Diaye nie ma już nad nami mocy. W zaplanowaniu ekstraklasowej inauguracji na potyczkę z drużyną Mateusza Stolarskiego, biorąc pod uwagę kontekst historyczny, tkwi głęboka symbolika. Z motywem niesfornego Karola Czubaka w tle. W niedzielę o 17:30 Arka wraca do Ekstraklasy po pięciu latach, mierząc siły w wyjazdowym starciu z Motorem Lublin.
Lublinianie poprzedni sezon w elicie, który rozgrywali przecież w charakterze beniaminka, ukończyli na rewelacyjnym 7. miejscu. I choć media piejące z zachwytu nad Motorem na każdym kroku grubo przesadzały z idealizowaniem ,,sexy” drużyny Mateusza Stolarskiego, to jednak zaledwie 32-letniemu szkoleniowcowi trzeba oddać, że stworzył zespół pokazujący na murawie kompaktowy, energiczny futbol i zarazem potrafiący stworzyć widowisko – mecze lublinian często obfitowały w emocje i padało w nich mnóstwo bramek. Ekipa ze stolicy województwa często zgarniała nagrodę za odwagę i brak boiskowych kompleksów. W nowych rozgrywkach może być podobnie. Z klubu odeszli co prawda Kacper Rosa, Kamil Kruk, Marcel Gąsior, Antonio Sefer, Piotr Ceglarz, Kacper Wełniak czy Kaan Caliskaner, ale te rozstania pod kątem sportowym nie zabolały kibiców na Lubelszczyźnie zbyt mocno. Tak naprawdę jedynym istotnym ubytkiem jest transfer Samuela Mraza do Servette Genewa. Powstałą dziurę w ataku działacze Motoru postanowili załatać… Karolem Czubakiem. Doskonale znany w Gdyni napastnik, który z Trójmiasta odchodził zimą w gęstej atmosferze własnej ucieczki do KV Kortrijk, w Belgii kompletnie sobie nie poradził. Piłkarsko prezentował się tragicznie i nie dojeżdżał poziomem do ekstraklasy belgijskiej. Teraz wychowanek Sparty Sycewice łudzi się, że podbije rodzimą elitę – tyle, że nie w barwach klubu, któremu zawdzięcza swój ogromny rozwój i otrzymanie szansy na karierę, a w koszulce nowego zespołu, w którym będzie musiał mozolnie budować swój status od zera. Pomagać mu w tym będzie należąca do Jarosława Kołakowskiego agencja KFM, z którą Czubak niedawno rozpoczął współpracę. Cóż, widywaliśmy lepiej poprowadzone przygody z piłką, ale też nie jest to w tym momencie nasze zmartwienie. Urodzony w Słupsku zawodnik nie jest jedynym wzmocnieniem przez Motor linii ataku – w tym tygodniu umowę z klubem z ul. Stadionowej podpisał Azer Renat Dadashov, który w minionej rundzie wiosennej strzelił 2 gole dla Radomiaka. Do Lublina sprowadzono też ofensywnego pomocnika Kacpra Karaska z Niecieczy, niemieckiego lewego obrońcę (choć z letnich sparingów wynika, że u Stolarskiego będzie występował raczej na środku defensywy) Paskala Meyera z Holstein Kiel, kosowskiego prawoskrzydłowego Floriana Haxhę z Kapfenberger SV czy portugalską ,,dziesiątkę” Ivo Rodriguesa z Moreirense FC wycenianego na milion euro i kreowanego na objawienie Ekstraklasy. Jak to zazwyczaj bywa w przypadku pierwszych oficjalnych meczów w nowym sezonie, wytypowanie wyjściowej jedenastki Motoru na niedzielne spotkanie nie jest sprawą banalnie prostą. Wydaje się jednak, że w rywalizacji o miano podstawowego bramkarza górą będzie Słoweniec Gašper Tratnik, który wygra pozycję z Chorwatem Ivanem Brkiciem. Na prawej obronie raczej obejrzymy Filipa Wójcika, choć nie można też wykluczyć występu Pawła Stolarskiego (młodszego brata trenera lublinian). Po przeciwległej stronie defensywy mecz rozpocznie jedno z odkryć poprzedniego sezonu Ekstraklasy Filip Luberecki wyprzedzający w kolejce o plac gry Krystiana Palacza. Na środku bloku obronnego Stolarski postawi na dwóch piłkarzy wybranych spośród kwartetu Arkadiusz Najemski, Bright Ede, Hervé Matthys i Paskal Meyer. Prawe skrzydło będzie należeć do Michała Króla (Florian Haxha rozpocznie rozgrywki jako jego zmiennik), lewe – do Mbaye N’Diaye (choć nie można też wykluczyć, że pojawi się tutaj Bradly van Hoeven). Rolę defensywnego pomocnika Motoru będzie pełnić Jakub Łabojko, choć na jego pozycję naciskają Sergi Samper i Mathieu Scalet. Wyżej Stolarski ustawi Bartosza Wolskiego (albo Kacpra Karaska), a na ,,dziesiątce” zamelduje się wspomniany wyżej Ivo Rodrigues – chyba, że Portugalczyk nie zdoła przygotować odpowiedniej dyspozycji, wówczas od pierwszej minuty będziemy oglądali Christophera Simona. Podstawową ,,dziewiątką” lublinian będzie w tej kampanii Czubak, który jednak w ostatnim sparingu nie zagrał z powodu lekkiego urazu – w niedzielę prawdopodobnie będzie już do dyspozycji Stolarskiego, ale jeśli problem ze zdrowiem się przeciągnie, to najbardziej wysuniętym graczem gospodarzy niedzielnej konfrontacji będzie Dadashov. Żółto-niebiescy mogą się spodziewać Motoru posługującego się agresywnym pressingiem i szybką wymianą podań na połowie rywala. To drużyna dysponująca mocnym środkiem pola i potrafiąca wykorzystywać stałe fragmenty gry. Do tego w poprzednim sezonie lublinianie często dośrodkowywali z bocznych sektorów boiska na wysokiego Mraza. Słowak z klubu odszedł, ale ze sprowadzenia równie rosłych Czubaka i Dadashova wynika, że Stolarski nadal będzie chciał grać w ten sposób. To wszystko Arkowcy muszą mieć w niedzielę na uwadze.
A do tego oszukać Motor własną grą wymykającą się schematom. Żółto-niebiescy zwłaszcza na początku sezonu mogą być dla rywali o tyle niewygodnym przeciwnikiem, że będą trudni do przeczytania. Styl gry w porównaniu z I ligą w pewnym stopniu ulegnie zmianie, choć główne założenia filozofii piłkarskiej Dawida Szwargi pozostaną nienaruszone – wciąż można spodziewać się Arki intensywnej, naciskającej na rywala nieustannym pressingiem, chcącej jak najdłużej kontrolować piłkę i stosującej pragmatyczność w wykorzystywaniu własnych warunków fizycznych. W przerwie letniej klub przeprowadził osiem transferów – w Gdyni pojawili się Dominick Zator, Dawid Abramowicz, Oskar Kubiak, Luis Perea, Aurelien Nguiamba, Sebastian Kerk, Diego Percan i Edu Espiau. Każdy z tych piłkarzy dysponuje atutami cenionymi przez Szwargę – apelujemy więc o spokój w ocenie ostatnich nabytków Arki. 34-letni szkoleniowiec żółto-niebieskich rewelacyjną rundą wiosenną zapracował na kredyt zaufania i pokazał, że naprawdę wie, co robi – brak imponujących liczb w przypadku niektórych spośród sprowadzanych graczy nie musi więc być żadnym niepokojącym sygnałem. Przeciwnie, sztab szkoleniowy ma pomysł na odpowiednie wykorzystanie potencjału ludzkiego, jaki został zgromadzony. Trzeba zaufać Szwardze, który jest mocno zdeterminowany, by osiągnąć z Arką w tym sezonie znakomite wyniki – sztucznie napompowana przez media afera z wysłaniem drona na sparing Motoru tylko potwierdza skalę motywacji gdyńskiego sztabu i jego koncentrację na wynik. W ostatnich sparingach w składzie gdynian brakowało Marca Navarro zmagającego się z problemami zdrowotnymi. Nie wiadomo, czy Hiszpan będzie gotowy na niedzielę. Reszta zespołu jest zwarta i gotowa na ekstraklasową przygodę - z tym, że Kacper Skóra, Michał Rzuchowski i Zvonimir Petrović póki co nie zostali zgłoszeni do rozgrywek. Pierwszy spośród tej trójki otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. W bezpośrednich starciach Arki z Motorem żółto-niebiescy zanotowali 11 zwycięstw, podczas gdy lublinianie jedynie 5. Warto zachować optymizm i z dużą pogodą ducha cieszyć się pierwszym spotkaniem w elicie po pięcioletniej przerwie.
Niech czas letniej fascynacji Ekstraklasą będzie wspólnym świętem i celebracją całego żółto-niebieskiego środowiska. Piłkarze na murawie będą ciężko pracować, by w najwyższej klasie rozgrywkowej regularnie punktować, ale kibicowska brać także ma swoje aktywności do wykonania – zapraszamy do kupowania karnetów, biletów i gadżetów, do przychodzenia na stadion i wspierania zawodników na wyjazdach, do głośnego dopingowania ku chwale wielkiej Arki. Wspólnie osiągnęliśmy cel, roznosząc w pył I ligę – wspólnie także cieszmy się i świętujmy ekstraklasową zabawę. Arka rusza po swoje. Nic nas nie zatrzyma. Dużo było w ostatnich latach żółto-niebieskiej martyrologii, zatapiania się w trudnych emocjach, w bólu i cierpieniu – to wszystko należy egzorcyzmować i nie pozwolić, by wracało. Ciężkie chwile nadejdą, będą kryzysy i upadki, ale to właśnie po reakcji na takie sytuacje poznaje się wielkie kluby. W jedności siła – tylko Arka Gdynia. Celebrujmy dumę. Bójcie się, chamy, do Ekstraklasy wracamy!